czwartek, 20 sierpnia 2009

Orange Warsaw Festival 2009

Wielkimi krokami zbliża się Orange Warsaw Festival, a co za tym idzie zbliżają się wielkie przeżycia związane z występami tegorocznego wypasionego muzycznego składu. Oczywiście nie będzie to wydarzenie na miarę Open'era, ale zdecydowanym plusem jest to, że jest to impreza niebiletowana (dlatego należy się przygotować na niekontrolowany napływ ludności).Jeżeli chodzi o wykonawców, to w tym roku organizatorzy się postarali (wzięli lekcję z zeszłorocznego mało udanego Orange Warsaw) i postawili na młodych, mniej znanych, ale za to lepiej przyjmowanych artystów.

Ja osobiście przez pewien czas byłam zamroczona i podekscytowana MGMT. Nie oczekuję na ich koncercie czystych dźwięków płynących z ust wokalisty ani też mistrzostwa świata w graniu na instrumentach. To raczej wydaje się mało realne, więc chyba nie warto sobie robić złudne nadzieje. Po ich występie spodziewam się jednakże niezapomnianych przeżyć - wszakże to MGMT, odkrycie-zjawisko roku 2008. Trzeba to zobaczyć.

Drugim zespołem, który chcę zobaczyć jest Razorlight. Nie jestem wielką fanką tych pryszczatych chłopaków, ale mam zamiar zobaczyć jak prezentują się koncertowo.

Festiwalowy piątek nie prezentuje się ciekawie, ale za to sobota... Jedno jest pewne: 4,5 września można mnie będzie gdzieś spotkać pod sceną na Placu Defilad. Sobotę raczej w całości spędzę pod YOUNG STAGE. Szkoda mi jedynie Groove Armady.

W piątek, 4 września na MAIN STAGE zaprezentują się kolejno:

Maria Sadowska
Ja Confetti
Smolik – Project Big Band
Razorlight


W sobotę, 5 września widzowie będą mogli oglądać koncerty na dwóch scenach.

Na MAIN STAGE tego dnia wystąpią:

Afromental
June
The Crystal Method
N.E.R.D
Groove Armada


Natomiast na YOUNG STAGE w kolejności zagrają:

Out Of Tune
Skinny Patrini
Plastic
Calvin Harris
MGMT


środa, 29 lipca 2009

Trochę nowości teledyskowych

Arctic Monkeys powracają. W sierpniu wychodzi ich trzeci studyjny album, który zapowiada singiel "Crying Lightning". Moim zdaniem brzmi trochę jak podrasowane The Last Shadow Puppets. Piosenka przeciętna, teledysk słaby. Jak tak ma brzmieć cała płyta, to ja dziękuję.



Za to nowy klip Coldplay jest odlotowy =]

niedziela, 5 lipca 2009

La Roux – La Roux

1. In For The Kill
2. Tigerlily
3. Quicksand
4. Bulletproof
5. Colourless Colour
6. I'm Not Your Toy
7. Cover My Eyes
8. As If By Magic
9. Fascination
10. Reflections Are Protections



Popu nie należy lekceważyć, bo bywa niebezpiecznie wciągający. Pomimo, że La Roux dla większości kojarzy się z Elly Jackson to w rzeczywistości jest to duet. Drugą, mniej kojarzoną połówką jest Ben Langmaid.

Moja fascynacja La Roux sięga grudnia zeszłego roku (wtedy pojawił się pierwszy singiel - "Quicksand"). Muszę przyznać, że ta płyta była jedną z najbardziej przeze mnie oczekiwanych, no i doczekałam się. Niektórych może drażnić muzyka La Roux, ale mi się tam podoba takie granie w stylu lat osiemdziesiątych. Nawet skrzeczący głos Elly mi nie przeszkadza. Należy w tym miejscu także dodać, że teledyski do "Quicksand" i "In For The Kill" wyreżyserowała Polka, Kinga Burza (znana głównie z teledysku "I Kissed A Girl" Katy Perry). Nie są one szałowe, ale klimat jest. Klip do "Bulletproof" chyba najbardziej mi się podoba (na YouTube powstały żywe dyskusje czy osoba na teledysku to kobieta czy mężczyzna, ale myślę że po wpatrzeniu się można dostrzec w Elly Jackson kobietę =]).

Płytka jest fajna i przyjemna. Zasługuje na 8.

poniedziałek, 29 czerwca 2009

The Big Pink

Ostatnimi czasy 4AD wzięło pod swoje skrzydła londyńczyków z The Big Pink. Dla tej wytwórni nagrywają tudzież nagrywali m.in. TV On The Radio i Blonde Redhead, więc myślę, że The Big Pink podbiją w najbliższym czasie scenę alternatywną. Niedługo wychodzi ich debiutancka płyta, a dla pożeraczy muzyki pozostaje póki co cieszyć się ich singlami. Za dotychczasowe dokonania przyznaję 7.

Strona internetowa: www.musicfromthebigpink.com
Myspace: www.myspace.com/musicfromthebigpink


czwartek, 25 czerwca 2009

Little Boots - "Hands"

Już od paru miesięcy w mediach muzycznych można usłyszeć o Little Boots. Victoria Hesketh, bo tak naprawdę się nazywa ta dwudziestoczteroletnia wokalistka, zaistniała dzięki wybieranemu dla BBC "Sound of 2009". Znalezienie się na tej liście zobowiązuje, dlatego 8 czerwca ukazał się debiutancki album "Hands".

Little Boots jest przedstawicielką brytyjskiego electropopu, chociaż można też określić jej muzykę jako "space disco". Inspiracje muzyczne Little Boots są rozległe: od Davida Bowiego, Gary'ego Numana po Kylie Minogue. Ponadto na swoim koncie ma udział w "Idolu" i współpracę z Hot Chip. Często nie słucham takiego rodzaju muzyki, więc może dlatego trochę drażnią mnie te dźwięki.

"Hands" miało jak na razie premierę na wyspach i dobrze sobie tam radzi na liście sprzedaży. Pierwszym singlem jest piosenka "New in town", która otwiera również płytę (teledysk trochę lipny, chociaż podoba mi się pomysł z wózkami na zakupy i 'bezdomnymi'). Całość utrzymana jest w popowym klimacie: miły, lekki dla ucha wokal i muzyka wpadająca w ucho, chociaż miejscami trochę zbyt słodka. Znakiem rozpoznawczym tego krążka i brzmienia Little Boots jest japoński wynalazek Tenori-On (to to pudełeczko obok). Nie mam pojęcia jak się na tym gra i jak to coś wydaje z siebie dźwięki, ale bez wątpienia słychać to pudełeczko i to dość często.

Album jest przeciętny. Po przesłuchaniu mile wspominam tylko trzy utwory (New in town, Stuck on Repeat i Meddle), które nie są jednak tak dobre, by pozostać w mojej pamięci na dłużej. "Hands" nadaje się na imprezę tudzież do grania w Audiosurf'a (przynajmniej ja nie widzę innego przeznaczenia tego krążka). I nie rozumiem zajęcy, które ćwierkają, że płyta ma szansę zgarnąć 8 września Mercury Prize. Ode mnie zgarnia jedynie 4.

wtorek, 23 czerwca 2009

"It's Blitz!", czyli Karen O po raz trzeci

To nie przypadek, że na samym początku piszę o Yeah Yeah Yeahs. Nie ukrywam, że jest to zespół bliski memu sercu. Chociaż mój romans z nim zaczął się dopiero przy okazji wydania ich drugiej płyty "Show Your Bones" w 2006 roku. To właśnie wtedy zaczęło się 'maniakalne słuchanie' "Gold Lion", które zresztą trwa do dnia dzisiejszego. Po przesłuchaniu ich pierwszej płyty wiedziałam już na pewno, że coś jest w brzmieniu YYY's.

Po trzech latach ukazała się nakładem Interscope Records trzecia płyta nowojorczyków "It's Blitz!". Album początkowo miał ukazać się 13 kwietnia, ale z pomocą Internetu wyciekł już 22 lutego, co było powodem przyspieszenia oficjalnej premiery. Podstawowa wersja krążka składa się z dziesięciu utworów, które znacznie różnią się od tego co mogliśmy usłyszeć na "Fever to Tell" czy też "Show Your Bones". Mocne, surowe brzmienie gitar zostało wzmocnione syntezatorami. Romanse zespołów gitarowych z elektroniką nie są jednak wyłącznie domeną YYY's. Podobną drogę obrali również panowie z Franz Ferdinand na swoim ostatnim wydawnictwie.

Płyta jest ciekawa od początku do końca. Otwierające całość "Zero" jest mocnym akcentem informującym o tym, czego możemy się spodziewać dalej. A dalej jest już tylko lepiej. Chociaż płyta nie jest pozbawiona drobnych skaz, myślę że "It's Blitz!" wzbije się wysoko w muzycznym podsumowaniu 2009 roku. Na razie otrzymuje ode mnie 9.

23 lipca ukaże się EP-ka Yeah Yeah Yeahs z pięcioma utworami, które powstały jeszcze podczas tournee promującego pierwszą płytę "Fever To Tell".

A tu Yeah Yeah Yeahs opowiada o swoim dziecku:

Początek

Control Alt to miejsce gdzie będę przelewać moje odczucia odnośnie muzyki, której słucham na co dzień. Znajdzie się tu eklektyczna mieszanka różnych gatunków związanych ze sceną alternatywną (ale nie tylko). W wyrażeniu moich odczuć muzycznych będzie pomagać mi skala zdatności do skonsumowania znajdująca się obok. To tyle słowa wstępu, czas zająć się muzyką.