czwartek, 25 czerwca 2009

Little Boots - "Hands"

Już od paru miesięcy w mediach muzycznych można usłyszeć o Little Boots. Victoria Hesketh, bo tak naprawdę się nazywa ta dwudziestoczteroletnia wokalistka, zaistniała dzięki wybieranemu dla BBC "Sound of 2009". Znalezienie się na tej liście zobowiązuje, dlatego 8 czerwca ukazał się debiutancki album "Hands".

Little Boots jest przedstawicielką brytyjskiego electropopu, chociaż można też określić jej muzykę jako "space disco". Inspiracje muzyczne Little Boots są rozległe: od Davida Bowiego, Gary'ego Numana po Kylie Minogue. Ponadto na swoim koncie ma udział w "Idolu" i współpracę z Hot Chip. Często nie słucham takiego rodzaju muzyki, więc może dlatego trochę drażnią mnie te dźwięki.

"Hands" miało jak na razie premierę na wyspach i dobrze sobie tam radzi na liście sprzedaży. Pierwszym singlem jest piosenka "New in town", która otwiera również płytę (teledysk trochę lipny, chociaż podoba mi się pomysł z wózkami na zakupy i 'bezdomnymi'). Całość utrzymana jest w popowym klimacie: miły, lekki dla ucha wokal i muzyka wpadająca w ucho, chociaż miejscami trochę zbyt słodka. Znakiem rozpoznawczym tego krążka i brzmienia Little Boots jest japoński wynalazek Tenori-On (to to pudełeczko obok). Nie mam pojęcia jak się na tym gra i jak to coś wydaje z siebie dźwięki, ale bez wątpienia słychać to pudełeczko i to dość często.

Album jest przeciętny. Po przesłuchaniu mile wspominam tylko trzy utwory (New in town, Stuck on Repeat i Meddle), które nie są jednak tak dobre, by pozostać w mojej pamięci na dłużej. "Hands" nadaje się na imprezę tudzież do grania w Audiosurf'a (przynajmniej ja nie widzę innego przeznaczenia tego krążka). I nie rozumiem zajęcy, które ćwierkają, że płyta ma szansę zgarnąć 8 września Mercury Prize. Ode mnie zgarnia jedynie 4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz